kolorowe szkiełka, koraliki , obłe kamienie... w dzieciństwie lubiłam tworzyć z nich małe obrazy......to taka podwórkowa zabawa..





niedziela, 30 października 2011

Tabu

Trochę refleksji po przeczytaniu komenta na blogu "Dom na skarpie" pod notką  o Halloween. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, że zacytuję słowa anonima : "Nie jest to takie niewinne 'święto' jak piszesz. To pożywka dla zła, a zło lubi działać pod pozorami niewinności. Poprzez takie zabawy, koncentrujące się na ciemności, śmierci i strachu, ma większy dostęp do człowieka" Jak co roku zaczynają się dyskusje na temat przeniesienia kolejnego,  święta (walentynki) na nasz grunt, Wnioski nie przestają mnie zadziwiać, czuć dym ze stosów  i krew biczowników ;) Pomijając komercje , podoba mi się ten pomysł oswajania śmierci.Boimy się, odprawiamy rózne gusła, żeby złe moce nie miały do nas dostępu,(tak, tak), odwiedzmy groby naszych bliskich składając im hołd raz do roku za pomocą świec i kwiatów, z poważnymi minami.Czy oni chcą widzieć nas takimi? Wątpię. Od kilku lat aura jest łaskawa i wędrówkom dopisuje ciepełko i bywa słoneczko.A niegdyś 1 listopad  śmierdział środkiem przeciw molom, bo wtedy wyciągało się z szaf futra i z wielką pompą paradowało  po cmentarzu , żeby sasiadki pękły z zazdości.
Odwiedzam bliskie mi osoby na największym naszym cmentarzu - Wólce Węglowej. W tym roku zaskoczył mnie widok śmigających alejkami samochodów. W pierwszym momencie byłam oburzona, a coż to za nowe obyczaje ale kiedy zobaczyłam wysiadającą staruszkę, podpierającą się laską, dotarło do mnie - tam są ogromne przestrzenie,  przecież sama na grób mamy szłam 20 minut. Czas wszystko zmienia i może kiedyś mrugniemy okiem do pani z kosą, bez zadęcia.

wtorek, 18 października 2011

nie - bycie

Obejrzałam dokument o pewnym naukowcu z Kanady, który wstrzykiwał myszkom preparat blokujący enzym pkm-zeta odpowiedzialny za pamięć długoterminową.Powoduje to całkowite wyczyszczenie pamięci  i brak możliwości powrotu. Ludziska zasypują go prośbami o wstrzyknięcie im owego "leku" na wspominki, godząc się, że stracą przy okazji możliwość wracania do dobrych, kojących chwil. Ponieważ nie wymyślono jeszcze antidotum, naukowiec odmawia . Zastanawiam się jak może wyglądać moment "ponownych narodzin" kiedy człowiek nie zdaje sobie sobie sprawy, że nim jest? Co czuje skoro nie potrafi niczego nazwać?
Kiedy miałam trzy, może cztery lata zdarzyło się coś co pamiętam do dziś: rodzice zawieżli mnie na wakacje na wieś, do dziadków ze strony ojca. Bawiłam się w ogrodzie, kiedy nagle usłyszałam przerażające odgłosy, których z niczym nie mogłam skojarzyć. Leżałam bez ruchu w bruździe między kartoflami i czekałam, że ktoś przyjdzie i mnie uratuje przed bestią, której nie widać tylko słychać. Usnęłam a później poznałam to monstrum - pierwszy raz zobaczyłam traktor.Zapamiętałam strach.
Parę lat później ćwiczyłam się w bezdechu, siedziałam sobie w jeziorze, nad taflę wody wystawiłam tylko czubek głowy i oczy. Widziałam parę kłócącą się na brzegu, nie słyszałam słów tylko jakieś głuche dźwięki,
wzdłuż kręgosłupa poruszały się w górę bąbelki powietrza a moja wyobraźnia widziała juz jakieś robactwo, wpadłam w panikę i szybko wstałam.
Chyba tak właśnie wyobrażam sobie pobudkę po zastrzyku na niepamięć - utrata tożsamości równałaby się ze strachem i paniką.

wtorek, 11 października 2011

Jutrznia

 czas na modły..a  dla mnie czas na obserwacje,  40 minut szybkiego marszu do pracy to kop energii na pozostałe godziny. Słońce już wschodzi ale dzisiaj święto księżyca (  komputer się starzeje ,pomyliły mu się daty i godziny, hi,hi). Na tle blado- niebieskiego nieba, wisi  śliczny, okrąglutki nad górą, która była do niedawna wysypiskiem śmieci.

Niewolnica miłości, kurczowo ściska kurtkę chwiejącego się faceta. Ona ma wqurw wypisany na twarzy, on minę debila.

Mówi się, że człowiek to zwierzę stadne.Czy dlatego idą gęsiego chociaż alejka jest bardzo szeroka?
Widać, że śpieszą do pracy, do szkoły, na pociąg  a jednak nikt nie ma odwagi zagarnąć przestrzeni dla siebie, żeby inni nie byli przeszkodą, nie zasłaniali, nie psuli powietrza...

piątek, 7 października 2011

trzecie oko

Szyszynka, najbardziej tajemniczy organ, produkujący w sytuacjach stresowych najsilniejszy psychodelik DMT,
rozwija się w ludzkim embrionie po 49 dniach od zapłodnienia.Według wierzeń tybetańskich 49 dni to okres potrzebny na przejście duszy między jedną a drugą inkarnacją.
Eksperymenty przeprowadzone przez Ricka Strassmana na 60 ochotnikach, polegająca na podawaniu w/w halucynogenu opisano jako doswiadczenie z pogranicza śmierci i zjawisk mistycznych.
Czy szyszynka to brama na tamtą stronę? Czy po prostu przychodzimy na świat i opuszczmy go na niewyobrażalnym haju ? Kurcze, że też u nas nie robi się takich badań!

poniedziałek, 3 października 2011

sen o lataniu

Wysokość wywołuje we mnie ambiwalentne uczucia. Mycie okien to ciężka przeprawa, chwila nieuwagi, spojrzenie w dół a w głowie karuzela i drżenie łydek   A jednak marzy mi się podglądanie świata z gondoli balonu, dotknąć czubków drzew, zajrzeć do ptasich gniazd, dać prztyczka chmurze.Póki co, sny są miejscem niesamowitych doznań związanych z wysokością i lataniem. Kiedyś, przez lata powtarzał się sen w którym stałam na bardzo wysokim moście, w dole płynęła rzeka tak czysta, że widać było dno..a na nim leżał autobus..a w tym autobusie ja. Może dlatego nie podchodzę do barierek mostu? Patrzenie w dół tak bardzo wciąga, jakbym traciła grunt pod nogami. Miewam też inne sny..noc ale krzycząca kolorami neonów,  płynę pod rozgwieżdżonym niebem, właśnie tak, macham łapkami jakbym płynęła żabką. To co wtedy czuję jest tak przyjemne, że ociera się o orgazm.;)
Jak twierdzą znawcy tematu, takie sny są objawem nieposkromionej wyobraźni. Czarno to widzę, coraz rzadziej zabawiam się w ptaka. Przychodzi taki czas, że mózgowi "przelewają się" z szufladek nagromadzone informacje, nie chce już się uczyć a wtedy przestaje śnić.... wstaję rano taaka zmęczona to chyba jeszcze mam  troszkę miejsca?

sobota, 1 października 2011

dobre życie

Ciekawa jestem czy tak myślicie o swoim? Czy ocenę zostawiacie sobie na później, żeby nie zapeszyć? ;)
Wiadomo, każdy marzy żeby takiego doświadczyć, upsss,  najczęściej czujemy się jakbyśmy między nogami nosili pełną pieluchę, nie mogąc uwolnić się od przeszłości. Można przeczytać tony poradników a i tak nie być gotowym zmienić ograniczające poglądy i sposób patrzenia na świat. Zdarza mi się żałować, że pewne sprawy załatwiłam niewłaściwie, zabrakło życzliwości z mojej strony czy zrozumienia sytuacji. Czasem dostawałam drugą szansę na poprawienie myślenia a innym  razem w dupę bo robiłam głupotę poraz kolejny.Teraz chyba już mogę powiedzieć, że nabyłam umiejętność spojrzenia z dystansu na własne życie i ujrzenia go jako spójnej całości, a nie ciągu przypadkowych zdarzeń. Bez pośpiechu stawiam + /- temu co przynosi życie, wiem, że to jest " po coś".Tak jak ostatnio, przygarnęłam psicę chociaż każdy pukał się w głowę po co mi taki kłopot.  A Ruda jest absorbującym stworzeniem i dzięki temu łagodnie przeszłam tzw. syndrom pustego gniazda Wrócę kiedyś do tego tematu, nie będę czekała do końca w ocenie mojego życia ;))))